czwartek, 30 października 2014

kocham bliźniego więc gotuję dla niego :)

Odkryłam, że kocham piec i gotować dla innych! kocham kocham kochaaaaaaaaam !!!! Szczególnie dla bliskich. Lubie patrzeć kiedy ktoś kosztuje pierwszy kęs i nagle.....oczy otwierają się szerzej, zaczyna się bełkot z pełną jedzenia buzią typu "mmmm....ale.....mmmm....blblb....hmmnoommm...." gestykulacja, próba przełknięcia i w końcu wypowiedziane " no rewelacja!" lub inne tego typu przemiłe słowa:) Napawam się tą chwilą. Oj, ale się napawam. Napawania się co niemiara. Bynajmniej nie dlatego, że słyszę tyle miłych przymiotników, choć to też daje radość, ale przede wszystkim dlatego, że właśnie uszczęśliwiłam kogoś w tak prosty sposób. Po prostu tym, co lubię robić:) Nie wzięłabym nigdy udziału w żadnym programie o gotowaniu, żeby potem wydawać książki z przepisami. Nie otworzę stołówki, ani baru mlecznego, ani prawdopodobnie restauracji, ale chcę mieć dom, w którym będę mogła piec i gotować dla każdego, kto zechce nas odwiedzić. Mój mąż twierdzi, że jestem uzależniona od bycia w kuchni i pichcenia. Ostatnio stwierdziłam to nawet ja sama. Gdyby ktoś kiedyś mi powiedział, że za parę lat będę "kurą domową", czyli babką, która zostanie w domu z dziećmi i będzie przesiadywała w kuchni dla relaksu to, w najlepszym przypadku powiedziałabym, że "chyba ma samolot w głowie". W życiu bym się na to nie zgodziła. Hmmm....Jak to się wszystko zmienia w zależności od punktu siedzenia. Teraz nie wyobrażam sobie innego życia. Bycie z dziećmi w domu jest tym, co lubię. Przesiadywanie w kuchni - coś dla mnie. Owszem bywa ciężko. Bywa, że chcę wiać. Bywa. Cóż, życie. Ale ogólnie lubię tę robotę:) Chyba mam taki dar. Opiekowanie się żołądkami innych. Niestety nie ma nic o takim darze w biblii, ehh;) no może dałoby się to podciągnąć pod "kochaj bliźniego". Ja kocham gotując i piekąc (między innymi) :) To mój język miłości (więcej o takowych językach jeszcze naskrobię). Wracając jednak do pierwotnej myśli, to jeśli chcielibyście zjeść pyszną szarlotkę z bitą śmietaną, sernik z brzoskwiniami, risotto lub kaczkę w pomarańczach to.....zapraszam :)

Kami
szarlotka niebo w gębie:)

środa, 15 października 2014

cenne

Siedzę sobie na wygodnej kanapie. Obok mnie stoi kubek z ciepłą herbatą owocową o aromacie wiśni i banana. Ale pachnie....mmmm....W zasadzie to termokubek, który dostałam w prezencie i  kiedy z nim się gdzieś udaję to wszyscy się zastanawiają dlaczego chodzę z obiektywem, ponieważ kubek do złudzenia przypomina właśnie obiektyw:)ale do rzeczy...nogi wygodnie wyciągnięte, opatulona w grubą bluzę Filipa. Lubię czasem zakładac jego rzeczy, bo to trochę tak jakby był blisko. Dziwne, ale przecież każdy ma swoje dziwactwa:) ale do rzeczy....siedzę i rozkoszuję się tą chwilą. Nie mam okazji często tak właśnie odpocząc. Posłuchac swoich myśli, nigdzie się nie spieszyc. Przy dzieciach, jest się szczęściarzem jeśli można iśc na spokojnie opróżnic pęcherz, samemu, a nie z całą brygadą, pilnując, żeby dzieci nie wspinały się po sedesie. No ale....siedzę i slyszę swój oddech, a nie pamiętam kiedy mogłam sprawdzic, czy mam jeszcze taką funkcję. W każdym bądź razie jest błogo...... I jestem wdzięczna. A z każdym łykiem herbaty, który rozgrzewa mnie od wewnątrz jestem wdzięczna jeszcze bardziej. Bo wiem, że nikt nie wpadnie teraz do mojego domu i nie pozarzyna mi rodziny, nie zgwałci mnie, nie poodcina głów moim dzieciom. Nie muszę drżec, że mój mąż wyszedł i może nie wróci, bo ktoś gdzieś po drodze go zastrzelił. Jestem wdzięczna, że mogę bezpiecznie mieszkac. Oczywiście nie sobie. Jestem wdzięczna Bogu, że w swej łaskawości nie daje mi więcej niż jestem w stanie dziś unieśc. Dzięki Ci Panie....

Kami