środa, 30 lipca 2014

przemyślenia emigranta


Lubię podróżować. Kocham w zasadzie. Kilka lat pracowałem w turystyce, m.in. jako pilot wycieczek. Sporo pięknych miejsc widziałem, ale bynajmniej nie zaspokoiłem swojego głodu poznawania i odkrywania nowych- wręcz przeciwnie mój apetyt na podróże wzrósł. Podróże są fajne z wielu powodów. Jednym z nich jest to, że możesz sobie zdać sprawę, że ludzie gdzieś tam żyją zupełnie inaczej. Że coś co dla Ciebie jest normą, jest czymś do czego przywykłeś, z czym nauczyłeś się żyć, gdzieś tam nie funkcjonuje. Czasem są to subtelne różnice, czasem kolosalne kulturowe mury nie do przeskoczenia.
Czas tu w Niemczech traktuje po trochu jako podróż. Kolejne miejsce, w którym zatrzymam się, tym razem dłużej niż na parę dni czy tygodni. Jest to pierwsza długoterminowa podróż w moim życiu i jest o tyle inna, że wymaga ode mnie życia na co dzień z tymi ”innościami”. Niemiecka mentalność. Punktualność. Dokładność do bólu. Cisza (typu cisza nocna) w sobotę od 12 do 15. A moje polskie „ja” się buntuje. O ile na krótkoterminowych wyjazdach jesteś obserwatorem życia innych, o tyle przy dłuższych pobytach musisz nauczyć się z tymi innościami żyć. To wymaga pokory. I szacunku dla ludzi, którzy po prostu myślą inaczej. Zaiste nie łatwe to jest. Czasem sobie myślę- jak to? przecież ja to bym zrobił tak i tak… ale tu robi się to inaczej. Ostatnio w pracy robiąc coś, właśnie tak sobie pomyślałem- ja bym to zrobił inaczej, nie rozumiem.. dlaczego w ten sposób? Dlaczego od tej strony? No nic, trzeba się z tym pogodzić. Zaraz… a może by tak przy okazji nauczyć się też czegoś nowego.. Schować swoje „ja” w kieszeń i wziąć lekcje dla siebie? Tak jakby wziąć coś dla siebie z niemieckiej mentalności i stosować na co dzień… bo może warto?
Po kilku miesiącach obserwacji znajduję w tym narodzie naprawdę wiele fajnych cech. Dużo serdeczności: w sklepie, na ulicy, w parku.. Starsza pani, która mnie pierwsza ze szczerym uśmiechem przywita na ulicy, bo ja jakoś zamyślony po prostu przeszedłem obok nie zwróciłem na nią uwagi. Odnawiając elewację budynku niemal każdy kto szedł obok, przywitał mnie, zagadał, pochwalił, że pięknie jest.. Niemiecka dokładność i dbanie o otoczenie jak o własne podwórko, co sprawia, że świat dookoła Ciebie po prostu pięknie wygląda. Urzeka mnie prostota, minimalizm. To jak ludzie tu mają prosto a zarazem „ze smakiem” urządzone mieszkania. Polacy często się zadłużają, żeby w marmurach mieszkać, a tymczasem skromnie jest pięknie. Proste domy, porządek architektoniczny, dzięki któremu wszystko do siebie jakoś pasuje. Müller nie wybuduje chawiry z wieżyczkami czy pałacu jakiego tylko dlatego, że ma więcej kasy niż Schmidt. Bo taka chata ni jak pasuje do otoczenia. Tu to rozumieją. Również recykling (np. mebli) nabrał tu dla mnie nowego znaczenia. Ile rzeczy można zrobić z czegoś co pozornie nadaje się na śmietnik..
Myślę, że warto „czerpać” od innych. To uczy nas nowych rzeczy i rozciąga nas. Często jako Polacy zachwycamy się, że tu w tych Niemczech to tak ładnie jest, że jakoś tak czysto, że każdy dba nie tylko swój kąt ale o całe otoczenie.. co widać w każdym miasteczku, wiosce, wszędzie. Ale czy zdajemy sobie sprawę, że to piękno, którym się tak zachwycamy to m.in. owoc niemieckiej mentalności, której tak często nie lubimy lub po prostu nie rozumiemy?

Filip

wtorek, 22 lipca 2014

co tu robimy?



Na co dzień mieszkamy i pracujemy w Jesus Haus -Chrześcijańskim Centrum Herrnhut. Centrum zajmuje ogromny budynek oraz duży przepiękny ogród. Pracy więc jest sporo. Mieszczą się tu m.in. skrzydło z pokojami gościnnymi, pokoje modlitwy, sala gdzie odbywa się uwielbienie oraz tzw. Duża Sala gdzie co tydzień mamy nabożeństwa ale również czasem odbywają się wesela lub konferencje. Jesteśmy częścią staffu i wspieramy Jesus Haus na różne sposoby.  Ja zajmuję się szeroko pojętymi remontami oraz pracą w ogrodzie. Kamila ogarnia pranie gości hotelowych i gotuje raz w tygodniu dla naszej 13-osobowej grupy. Codziennie rano (Andacht) i wieczorem (Staunmal) są modlitwy i uwielbienie w których także uczestniczymy i za które jesteśmy częściowo odpowiedzialni. W tygodniu są również modlitwy o narody, m.in. o Polskę, Czechy i Niemcy. Mamy też grupy domowe (spotkania, na których modlimy się o siebie, rozmawiamy i dzielimy się swoimi przemyśleniami) i studium biblijne, na którym czytamy i rozważamy Słowo Boże. Raz na jakiś czas mamy także 24h uwielbienia, czyli czas w którym non stop płynie muzyka i modlitwa, a ludzie/ zespoły zmieniają się co godzinę lub dwie.
Przyjechaliśmy tu zainspirowani niezwykłą historią Herrnut. Ale przyjechaliśmy tu także wspierać/ dołączyć do wizji ludzi którzy tworzą Jesus Haus. Wizją tą jest Dom Modlitwy. Tak jak kiedyś w Herrnhut Bracia Morawscy modlili się i uwielbiali Pana Boga non stop przez 123 lata, tak teraz naszym pragnieniem jest robić to samo. Co to takiego dom modlitwy? To miejsce, w którym modlitwa i uwielbienie trwają 24 godziny na dobę. Na świecie było parę miejsc, gdzie niegdyś istniały domy modlitwy, m.in. w Irlandii (celtyckie czuwanie modlitewne w Bangor rozpoczeło się w VI wieku i trwało nieprzerwanie 300 lat), we Francji (VIII w., 150 lat), w Szkocji (Cambuslang XVIII w.). Ale również dziś w wielu miejscach na naszym globie funkcjonują domy modlitwy. M.in. Korea Południowa, Izrael, Indie, RPA, USA. Niektóre domy modlitwy funkcjonują w pełnym wymiarze, niektóre na razie częściowo. Dom modlitwy to duża rzecz. Duża wizja, która wymaga zaangażowania wielu ludzi i ich serc. Parę lat temu miałem okazję spędzić trochę czasu w Międzynarodowym Domu Modlitwy (International House of Prayer) w Kansas City (http://www.ihopkc.org/). Niezwykłe miejsce. Od kilkunastu lat modlitwa i uwielbienie trwają tam bez przerwy 24 godziny na dobę. Mnóstwo ludzi, którzy kochają Pana Boga i kochają spędzać z Nim czas. Każda doba podzielona jest na 12 dwugodzinnych setów, które zajmują rożne zespoły. Przy IHOP działa także Akademia Muzyczna, która kształci przyszłych muzyków. Uwielbienie jest także online więc warto zajrzeć na link, który zamieściłem powyżej. Warto też zajrzeć na katolicki portal gosc.pl i przeczytać bardzo ciekawy artykuł o IHOPie. http://gosc.pl/doc/1888988.24-7-36

Może zastanawiasz się: No dobra. Skąd idea tych domów modlitwy i po co to w ogóle? Zacznę od tego, że dla mnie cała Biblia to wielkie przesłanie wielkiej miłości Pana Boga do nas. Bóg uniżył się i przyszedł do człowieka. Jezus pokazał nam co to znaczy kochać naprawdę i oddał za nas swoje życie na krzyżu, żebyśmy mogli z Nim być na zawsze.  Chodzi o relacje. Pan Bóg chce mieć relacje ze swoimi dziećmi. Grzech oddzielił nas od Boga, ale Jezus na krzyżu zabrał całą naszą winę i znów możemy być blisko Niego. Wybór czy chcemy należy do nas. Bóg chce. Dał swojego Syna. To jasne.
W Biblii czytamy o Dawidzie, że to był „mąż według Bożego serca” (Dzieje Apostolskie 13, 22). Co takiego zrobił Dawid? W pierwszej Księdze Kronik 23 rozdział czytamy, że Dawid stworzył Dom Modlitwy w którym w pełnym wymiarze czasu służyło 4000 muzyków (chórzystów i instrumentalistów) i 288 śpiewaków (prawdziwi profesjonaliści- 1Krn 25,7). Sam Dawid pisał Psalmy, czyli pisał teksty piosenek. Skoro Dawid miał w sercu to co ma w sercu Pan Bóg, to oznacza, że idea Domów Modlitwy pochodzi z Bożego serca.
Wierzymy, że Herrnhut to miejsce, w którym Bóg powołuje Dom Modlitwy. Przede wszystkim dlatego tu jesteśmy.
Filip

prowadzę Uwielbienie na jednym z niedzielnych nabożeństw
dwa tygodnie żmudnego układania i gotowe:) Holz Feite, czyli tradycja układania drewna, pochodząca z Erzgebirge (Rudawy)

rozwalanie, burzenie, czyli to co lubię najbardziej..



panele..

odnawianie elewacji Jesus Haus

moja ulubiona zabawka..


Bardzo spodobało mi się zdanie wypowiedziane przez osobę którą sobie bardzo cenie, brzmi ono: „nie ma nic gorszego nic żyć z Bogiem i być w złym miejscu”. Mocne, prawdziwe i otrzeźwiające. Ja przekonuje się każdego dnia coraz bardziej, że miejsce w którym jestem jest tym, w którym powinnam być.  Nie jest jak w bajce, zmagamy się z codziennością jak każdy. Kupy, marudzenia, brak czasu na sen, sprzątanie, gotowanie, deszcz, itd… ale nigdy nie podejrzewałabym, że np. pranie i prasowanie będzie sprawiało mi tyle radości!! Albo, że gotowanie dla 13 osób będzie dla mnie niesamowitą przyjemnością. Na początku był kryzys, bo tęskniłam. Za rodziną, za znajomymi, za kościołem, za Zieloną Górą, za językiem. Ale chyba mam super moc, którą jest umiejętność przystosowywania się do nowych warunków;) bo jakoś polubiłam swój nowy dom. Dom, w którym mam przestrzeń do tego, by uczyć się nowych rzeczy, by nie być ocenianą i wytkniętą , jeśli robię to źle, nie udolnie lub po swojemu. Dom, w którym każdy położy rękę na moim ramieniu i pomodli się, gdy tego potrzebuję. Dom, w którym oddawanie szacunku, chwały i uwielbienia Bogu jest codziennością. Hmm…chyba brzmi trochę za idealnie;) Może. Jestem zatem w idealnym miejscu:]

W każdym razie, jednego jestem pewna, gdzie bym nie była „ moim szczęściem jest być blisko Boga, pokładam w Panu, Bogu nadzieję moją”. (Psalm 73, 28)

Kami

moje narzędzie pracy