wtorek, 20 maja 2014

urodzinowo


Czas, by przekroczyć 30 upłynął poprzedniego roku w kwietniu. Obecnie wiec  jestem atrakcyjną  31:)  Tak, przekroczyłam ten pierwszy próg prowadzący nieuchronnie do starości i pierwszych widocznych zmarszczek:) Ale, że wyglądam na 25 (tak mówi mój przecudny mąż - wierzę mu :)), to się jakoś tym nie martwię :P  Lecz do rzeczy.
W tym roku urodziny były wyjątkowe pod wieloma względami. Po pierwsze, nie były w domu, jak to zwykle bywało. Odbyły się tu w Herrnhut. Zjawiło się na nich ok 30 osób!!!  Z tyloma mniej więcej żyjemy na co dzień. Po drugie, przyjechali na tę okazję cudowni i ważni dla mnie ludzie i wraz z moim mężem wręczyli mi niezwykły prezent. GITARRRRĘ  BASOWĄ!!!! Ale wiecie, nie jakiś tam chłam tylko piękną, bordowa Yamahe z wypasionym wzmacniaczem, co bym mogła się słyszeć jak gram:] Wiecie, niby zwykły prezent, bo przecież dziś dzieci na urodziny dostają tablety, Play Stationy, aparaty, no cuda na patyku. Jednak dla mnie to coś więcej.  Dlaczego? Bo prezent był kosztowny, oznacza to, że jestem warta by wydać na mnie kupę kasy;) ale jest też niezwykle trafiony, bo BAS to najwspanialszy instrument na świecie i ja marzę, by nauczyć się na nim grać. No i się nauczę:)  A tak poza tym, to cudnie, że mogłam ten dzień, no jakby nie patrzeć trochę wyjątkowy, spędzić z przyjaciółmi:) ( S.  love U )
Kami

ja i mój wypasssss bassssss

piątek, 16 maja 2014

Herrnhut czyli „Miejsce, które strzeże Bóg”



Na początek trochę historii. Herrnhut stało się miejscem narodzin ruchu misyjnego Braci Morawskich znanych w świecie jako Kościół Morawski (Moravian Church). Miasto założono w 1722 roku, a dokładnie 17 lipca, kiedy to Christian David, morawski cieśla ściął pierwsze drzewo wykorzystane do jego budowy. Dziś, na pamiątkę tego wydarzenia, w miejscu, w którym rosło drzewo, stoi pomnik. Dość zabawne, bo to sam środek lasu.

Były to ziemie należące do hrabiego Mikołaja Ludwika von Zinzendorfa, zwanego „Ojcem misji”. Zinzendorf przyjął braci czeskich, którzy uciekli z Moraw w Czechach z powodu prześladowań religijnych prowadzonych w ramach kontrreformacji. Do Saksonii w tamtym czasie przybywały różne grupy wierzących, aby schronić się przed prześladowaniami. Ponieważ nie było wolności religijnej, protestanci musieli opuścić swój kraj, albo przejść na katolicyzm, albo po prostu się ukrywać. Kilkadziesiąt tysięcy ludzi wyjechało z Czech z tego powodu. Herrnnhut stało się schronieniem dla kilku czeskich rodzin, należących do Jednoty Braterskiej (Unitas Fratrum), której korzenie sięgały przebudzenia duchowego z XV (związanego z czeskim reformatorem i bohaterem narodowym Janem Husem). Stworzyli oni tu na miejscu niewielką wspólnotę chrześcijańską, w którą zaangażowany był również hrabia  Zinzendorf. Jego wizją był Kościół składający z osób, które traktują swoje chrześcijaństwo jako powołanie w tym świecie i które żyją ściśle według zasad Pisma Świętego. 

Przełomowym dniem w historii Herrnhut i Kościoła był 13 sierpienia 1727 roku.  W czasie pamiątki Wieczerzy Pańskiej mieszkańcy doświadczyli wylania Ducha Świętego, podobnie jak pierwszy Kościół w Jerozolimie w dniu Zielonych Świąt. Mieszkańcy byli totalnie „powaleni” Bożą mocą. Moje osobiste doświadczenie Pana Boga, mówi mi, że już nic nie mogło pozostać takie samo.. kiedy „zderzasz się”  z Bożą miłością absolutnie wszystko się zmienia.  Mieszkańcy na skutek tego niezwykłego przeżycia postanowili się modlić.. bez przerwy. Powołali grupy modlitewne, które na zmiany modliły się przez 24 godziny na dobę przez 123 lata.

Wkrótce u tych ludzi zrodziło się wielkie pragnienie modlitwy o inne narody, które nie słyszały jeszcze Ewangelii Jezusa Chrystusa, bądź nigdy nie doświadczyły Pana Boga tak ”namacalnie” jak oni sami. W ciągu następnych lat wysłano 2000 misjonarzy na wszystkie kontynenty. Powstały liczne pieśni, wydano pierwszy protestancki śpiewnik, przewodniki do studiowania Biblii przetłumaczone na kilkadziesiąt języków i wykorzystywane przez różne kościoły protestanckie.
Herrnnhut stało się znane w świecie jako miejsce pierwszej protestanckiej wspólnoty chrześcijańskiej organizującej misje po całym świecie. Rozpoczęli ewangelizować pogan o 50 lat wcześniej niż pozostałe kościoły protestanckie.

Mieszkamy w budynku, który powstał w 1767 roku, jako dom handlowy i zakład włókienniczy. Założył go Abraham Dürninger- chrześcijanin ze Strassburga, który przyjechał tu 20 lat wcześniej, zaproszony przez hrabiego Zinzendorfa. Produkowano tu bawełnę, wyroby lniane i  wełniane. Tutejsze tkaniny były najwyższej jakości . Głównym założeniem/misją Dürningera było poprzez firmę służyć bliźnim a ponad wszystko służyć Królestwu Bożemu. Nie dziwi mnie więc, że Bóg pobłogosławił pracę jego rąk i w szczytowym okresie powstało 86 domów handlowych w Górnych Łużycach, eksportowano tkaniny do Hiszpanii, Portugalii, Francji, Włoch, Rosji,  a nawet do Ameryki Południowej, na Jamajkę i do Meksyku; firma zatrudniała 14 tysięcy pracowników i była nie tylko błogosławieństwem dla ludzi z okolicy, ale także dzięki niej z powodzeniem finansowano misje. Firma nadal istnieje w Herrnhut  jako Abraham Dürninger & Co.

Herrnhut to przeurocze miejsce. Choć może dla Ciebie do tej pory zupełnie nie znane,  jest z pewnością najbardziej znaną miejscowością w świecie z regionu Górnych Łużyc, a nawet Śląska, której mieszkańcy wpłynęli na historię wielu krajów. Paradoksalnie ja sam pierwszy raz usłyszałem o Herrnhut w Stanach. Przybyli tu nie tylko Przybyły ale przybywają tu także liczne wycieczki z całego świata, by poznawać historię, czerpać inspirację, odpoczywać, chłonąć niezwykłą atmosferę tego miejsca i podziwiać piękne okolice. 
Filip


Ja może powiem coś ze strony mniej historycznej:) Herrnhut jest PRZE-PIĘ-KNE!!!! Macie tak czasem, że jesteście w jakimś miejscu i czujecie taki pokój, odprężenie, błogość....? Tak, że wasze serce jest poruszone? To ja tak mam właśnie tu. Kiedy pierwszy raz tu przyjechaliśmy i weszłam do budynku, to pomyślałam sobie "Mogłabym tu zamieszkać choć na rok". No i jestem;) Ale chodzi o to, że się zakochałam od pierwszego wejrzenia. I nie miałam tak jeszcze nigdy. Wyobraźcie sobie cmentarz, na który chodzi się na spacer, bo jest tam tak uroczo i spokojnie. Wieże widokową, z której widać cudowne pola, łąki, domki....Place zabaw, koło których są zagrody z owcami i kozami:) Nadia to kocha:) Basen w środku lasu. Trawka, po której idziesz i masz całkowitą pewność, że nie przyklei Ci się do buta kupa, którą będziesz musiał milion godzin wydrapywać patykiem. Ludzi, których nie znasz, ale uśmiechają się do Ciebie i mówią Ci dzień dobry lub cześć. No i nasz Jesus Haus. Ehh....wzdycham, bo kocham ten dom z każdym zakamarkiem. Ale o domu i ludziach jeszcze będzie innym razem:)
Kami

Widok na Herrnhut i cmentarz Gottesacker (Boża Rola), na którym spoczywają m.in. bracia Morawscy
Nasza ulica August Bebel Strasse. Duży budynek to nasz Jesus Haus
Basenik w środku lasu
Zagroda z owcami przy placu zabaw

poniedziałek, 12 maja 2014

to jak to się zaczęło?



Jesteśmy już 6 tygodni w miejscu, w którym rozwijamy żagle
i pozwalamy by wiatr mógł w nie wiać:) Czyli innymi słowy, mieszkamy i pracujemy w Jesus Haus-Chrześcijańskim Centrum Herrnhut w Niemczech. 
Skąd pomysł, aby tu być?
Parę lat temu, zainspirowani niezwykłą historią Herrnhut 
(o której pokrótce jeszcze napiszemy), przyjechaliśmy tu na zwiad:) Miejsce przeurocze. Spokojne, sielskie miasteczko, góry w tle, piękny park, ogrody, lasy.. spacerowaliśmy tak 
i szukając śladów dawnego Herrnhut, natknęliśmy się na Jesus Haus, czyli miejsce, w którym modlitwa i uwielbienie dla Pana Boga są nieodłącznym elementem codziennego życia (więcej o tym jeszcze napiszemy).
Jakiś czas później zorganizowaliśmy tu letni obóz młodzieżowy, podczas którego poznaliśmy ludzi oraz zobaczyliśmy jak funkcjonuje Jesus Haus na co dzień. Wtedy też zrodziło się pragnienie, żeby może kiedyś przyjechać tu na jakiś czas 
i budować to miejsce.
Pomysł odłożyliśmy na półkę i wróciliśmy do codziennego życia.
Wierzymy, że teraz nadszedł czas aby z tej półki ściągać rzeczy, czas aby sięgnąć po marzenia, czas aby cieszyć się pełnią życia. Życie może być przecież niesamowitą przygodą, którą możemy dzielić z Panem Bogiem i z innymi, bo nie żyjemy przecież dla siebie samych. Pragniemy być inspiracją dla innych. Wierzymy, że życie jest cudnym darem od Pana Boga 
i chcemy się z Nim tym darem cieszyć każdego dnia. Pragniemy uczynić teraźniejszość tak piękną, aby warto ją było wspominać.
Kiedyś nasz znajomy misjonarz powiedział, że kiedy będzie już odchodzić z tego świata, chciałby spojrzeć na swoje życie wstecz i powiedzieć sobie "to było życie jakie chciałem przeżyć".
Szczęśliwe życie jest możliwe, kiedy wiesz do czego powołał cię Bóg, do czego jesteś stworzony i żyjesz zgodnie z tym powołaniem.
Jest taki zwrot po angielsku, który baaaardzo lubimy- think BIG- czyli miej wizję dla swojego życia większą niż ty sam, myśl szeroko, stawiaj sobie wyzwania, miej wielkie marzenia..
"Abraham [...] umarł w pięknej starości, sędziwy i syty dni..." 1Mojż. 25,8


czwartek, 8 maja 2014

początek


 "Za dwadzieścia lat będziesz bardziej żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj."

Mark Twain

No więc miesiąc temu wypłynęliśmy....